poniedziałek, 4 listopada 2013

Word of the week - twarz

Hej
Dziś skupiam się na twarzy, nie każdej  lecz mojej:)
Zacznę od kształtu  
Mój kształt to trójkąt - tak mi się wydaje. Mam dość wysokie i spore czoło a reszta staje się bardziej pociągła ku dołowi. 
Nie mam jakiegoś profesjonalnego zdjęcia mojej twarzy, ale na tym powinno być widać. (Jeśli macie inny pomysł co do kształtu mojej twarzy, zostawcie komentarz pod postem, może odkryję coś nowego :))


Ja do oczyszczania swojej twarzy używam już od 11 lat - możecie mi wierzyć bądź nie, głęboko oczyszczającej pianki do twarzy z firmy clean and clear i muszę przyznać, że nigdy specjalnie nie miałam problemów z moją cerą.
Pamiętam taki czas jakiś czas nie było jej nigdzie w sklepach, drogeriach, na internecie, już myślałam, że wycofali ją z produkcji:( ale na szczęście wprowadzoną ją ponownie. Oczywiście w przerwach próbowałam innych żelo/pianko podobnych preparatów ale jakoś nie sprawdzały się na mojej twarzy, a może to właśnie w moim przypadku jest efekt placebo.
Obecnie nie stosuję jakiś specjalnych preparatów:
krem nawilżający z avon, krem nivea z filtrem 15, oczyszczam ją ukochaną Biodermą, mam także 2 fazowy płyn do demakijażu z Bielendy z bawełną - która, powinna wzmacniać rzęsy, krem z avon z serii planet spa, krem do delikatnej skóry z Biodermy, oraz mini zestaw z Benefit, w który zaopatrzyłam się ok 3 tygodni temu. Jest to krem silnie nawilżający, tonik, krem pod oczy, peeling, krem z filtrem i pianka do mycia - na razie trudno cokolwiek mi na ten temat powiedzieć. Muszę jeszcze poczekać zanim podzielę się z Wami moją opinią na temat tego zestawu. Więcej o tym : Benefit.
Dajcie znać czy coś z tego używałyście i czy możecie polecić mi coś do skóry suchej. Krem bambino dla dzieci też czasem używam, ale podobno w moim wieku powinnam zabrać się za kremy przeciwzmarszczkowe:)













Nowe pomysły

Witajcie
Dziś przychodzę z aż trzema notkami. 
Pierwsza będzie bardzo krótka i oto ona. 
Na moim blogu pojawią się dwie "nowości".
 Jeśli śledzicie inne blogi na pewno zauważyliście już to wcześniej.
 Ja pozwoliłam wprowadzić na mojego bloga  dwa nowe cykle. 
Wydaje mi się, że świetnymi pomysłami można się dzielić:) 
A więc pierwszy cykl nazwałam WORD OF THE WEEK. Każdy tydzień będzie miał swoje słowo kluczowe wokół którego będą kręcić się wszystkie wpisy. A także MINUTA DLA SIEBIE w którym to będę zamieszczała, cytaty, zdjęcia, fragmenty książek, piosenki, które w danym tygodniu stały się dla mnie inspiracją. Mam nadzieję, że nowe cykle przypadną Wam do gustu.
Zapraszam



piątek, 1 listopada 2013

Uwierzyć w ... wcale nie w ducha

Uwierzyć w siebie, w to, że jesteśmy kimś wyjątkowym na tej planecie. W to, że nasze porażki, trudne chwile, wydarzyły się tylko i aż po to, abyśmy dziś byli w tym miejscu. 
Abyśmy spojrzeli prawdzie w oczy i zastanowili się nad naszymi marzeniami. Nie planami, tylko właśnie marzeniami. Muszą one być prawdziwe, czyste, muszą pochodzić z naszego serca. Serca, które będzie wyciszone, oderwane od krzyku, złości, pragnień, roztrząsania nie wykorzystanych szans i dalekie od ludzi - szczególnie od tych nad którymi pochylamy się za długo, a powinniśmy już dawno dmuchnąć w ich żagle aby odpłynęli na swój własny ocean. Z takiego serca zatopionego w ciszy, powstaną myśli a z nich pragnienie i marzenia. nie bójmy się krytyki, ona zawsze będzie, w ogóle o niej nie myślmy. Idźmy do przodu z podniesioną głową, realizując wolniej lub szybciej nasze cele, które dziś w ten cudny dzień zadumy sobie postawiliśmy. Ja odpływam na swoją wyspę marzeń. 


Hello November

Czas leci nieubłaganie ... Już mamy listopad...ja określam go mianem cichego.
Mam kilka spraw na głowie, które mam nadzieję, rozwiążę w ciągu kilku tygodni - wesprzyjcie dobra myślą ;)
Kocham ten czas, przygotowania do Świąt już zaczęłam, jakoś nie chcę stać się melancholijna, a myślenie o przygotowaniu prezentów dla bliskich dodaje mi energii. 
Kochane, życzę Wam aby ten czas był dla Was łaskawy, rozwojowy, pełny inspiracji i realizacji marzeń. Ja o swoje walczę od dawna i nie poddaję się:) wierzę w dobro, które dajemy i wierzę w ludzi, mimo tego, że czasem zawodzą.





weheartit.com

środa, 14 sierpnia 2013

Mosty

Od dziecka lubię mosty, może dlatego, że zawsze łączą, a nie dzielą.
W Polsce możemy znaleźć piękne okazy - mój ulubiony można podziwiać w Tczewie. W Londynie jest ich wiele i chyba faworytem jest Hammersmith bridge. Mam w planach zwiedzenie mostu brooklińskiego i chyba najsłynniejszego w Los Angeles.
Pod spodem kilka zdjęć. Część znalezione w internecie, część z własnego albumu.


Zachód słońca z mostu na Hammersmith we wtorek.
 Most na Hammersmith (Londyn)

 Tczew
 Newquay
 Most Alberta (Londyn)
 Most na Putney ( Londyn)
 Most Alberta ( Londyn - Wandsworth)
 Most Tower Bridge ( Londyn)
 Most im.Jana Pawła w Gdańsku
 Brookliński
 Warszawa - Most Świętokrzyski
 San Francisco - Golden Gate
 

niedziela, 28 lipca 2013

szukanie i znajdowanie

Obecnie mam bardzo gorący okres. Tak naprawdę to muszę podjać kilka bardzo ważnych decyzji. Chciałabym to zrobić na raz, ale otrzymałam bardzo przydatną radę, że w sprawach najważniejszych decyzje powinny następować po sobie. Tak więc zaczynam:
punkt pierwszy: zmiana miejsca zamieszkania
Jak wiecie od roku mieszkam w Londynie. Wynajmowałam ze znajomymi (rodziną) duży dom z ogrodem. Obecnie kończy nam się kontrakt i nie zdecydowaliśmy się go przedłużyć ( problemy jakie można spotkać w wynajmowanym domu, czasem przechodzą ludzką wyobraźnię:)).
Skupiłam się na szukaniu mieszkania, które będzie bliżej mojej obecnej pracy. Obecnie dojazd zajmuje mi godzinę, a w godzinach szczytu 1h20. Mój rekord to 1h40 - dobrze, że zawsze mam ze sobą książkę, lub coś do posłuchania.
Od czego zacząć:
na pewno jest łatwiej jeśli już mieszkacie w Londynie. Macie dach nad głową i spokojnie możecie usiąść i poszukać dogodnego dla was miejsca zamieszkania,
polecam strony:
www.gumtree.co.uk
www.zoopla.com
www.rightmove.co.uk
www.primelocation.com
Ogłoszeń jest sporo, ale musicie wiedzieć na jakiej dzielnicy chcecie mieszkać. Wszystko można wy-googlować.  Dla mnie najważniejszym kryterium była odległość od pracy i bezpieczeństwo na danej dzielnicy. Lepiej zapłacić troszkę więcej i móc spokojnie wieczorem wyjść do pubu ze znajomymi (oczywiście w tak wielkim mieście jak Londyn, nie powinniśmy nigdy zapominać o zdrowym rozsądku).
Jeśli wszystkie interesujące Was ogłoszenia, okażą się nieaktualne :) polecam przejście sie do agencji nieruchomości. Tam wypełnia się formularz - opisuje swoje kryteria, wymagania - a oni starają się znajeźć coś pasującego do waszego opisu.
Agencji w Londynie są setki, warto więc wcześniej poczytać opinie na ich temat i dowiedzieć się o kosztach jakie pobierają za znalezienie mieszkania/domu/pokoju.
Na www.londynek.net a także www.gumetree.co.uk, można znaleźć pokój. Dzieli się mieszkanie wtedy z kilkoma osobami, ale może być ciekawie. Ludzie z różnych zakątków świata, różne kultury, wspólne wieczory w salonie:)
Oczywiście warto umówić się wcześniej na obejrzenie takiego lokum. W Londynie każda nieruchomość ma swojego Landlorda (właściciela). Jeśli chcecie wynająć bezpośrednio od niego, to z nim podpisujecie wszystkie umowy i załatwiacie wszystkie sprawy. Jeśli zdecydujecie się na agencję to pamiętajcie, że ona jest pośrednikiem między wami a nim.
Jeśli przyjeżdżacie pierwszy raz, to zdecydowanie najlepsza opcja są znajomi, którzy udostępnią wam kawałek podłogi na czas szukania pracy i mieszkania. Jeśli nie macie nikogo za granicą a naprawdę bardzo chcecie przyjechać radze zabrać ze sobą troszkę pieniążków i znalezienie jakiegoś hostelu, pokoju b&b (bed and breakfast) lub schroniska. Najważniejsze abyśmy zawsze dbali do swoje bezpieczeństwo i nie dopuścili nigdy do sytuacji, w której będziemy musieli spać w schroniskach dla bezdomnych lub pod mostem. Możecie się teraz zaśmiać, ale w ciągu tego roku widziałam naprawdę bardzo tragiczne przypadki Polaków w Londynie.

Pozdrawiam, mam nadzieję, że podałam przydatne informacje. Jeśli macie jakieś pytania to zostawiajcie je w komentarzach.  Ja uciekam dalej przeglądać oferty mieszkań:)

A tymczasem kilka zdjęć z moich snów:















sobota, 8 czerwca 2013

piątek, sobota i niedziela...-w planach

Lubię poniedziałki, ale jeszcze bardziej lubię piątki.
Przeważnie mam tak: piątek jest dla mnie, sobota dla znajomych, niedziela "rodzinna". Czasem wszystko się miesza, ale zawsze w piątek robię coś dla siebie.
Czasem jest to kąpiel, czasem spacer a czasem dobry film. Wczoraj padło na film. Obejrzałam duńske "Polowanie". Film opisano na filmwebie jednym zdaniem "Niewinne kłamstwo małoletniej podopiecznej zmienia w piekło życie nauczyciela z prowincji." (ps. główna rolę odgrywa aktor z hanibala- najmroczniejszego serialu ever! :))
W ocenie ma 8/10 co daje mu naprawdę jedno z pierwszych miejsc.
Jak oceniam film? 
Ciekawy, ukazujący absurdy życia codziennego. Nie od dziś słyszy się wiele o prawach dzieci w krajach skandynawskich. Jednak z drugiej strony lepiej dmuchać na zimne.
Warty obejrzenia.

Na nocnej szafce znaleźć można u mnie "Projekt szczęście" dopiero zaczęłam się przez nią przebijać, chociaż mam ją od świąt. Za dużo innych leżało w kolejce:)


Kto wie, może szczęście jest bliżej niż się nam wydaje.
Cudownej soboty życzę!:)

środa, 5 czerwca 2013

Co na obiad?

Każdego dnia w pracy mam 1 h przerwy na lunch. Zazwyczaj mam przygotowany obiad w plastikowym pojemniku, który zrobiłam dzień wcześniej - a godzinę poświęcam na delektowanie się posiłkiem, kubek kawy/zielonej herbaty i rozmowy z koleżankami.
Czasami zdarza mi się przyjść do pracy nie przygotowaną, wówczas muszę iść i coś szybko wybrać.


Można wybierać z bogatych kolekcji kanapek. Przeważnie na półkach leżą trójkątne kanapki w każdej odmianie. 
Fajnie to opisała nieesia25 na swoim blogu.
 Jeśli o mnie chodzi to preferuję sałatki, owoce i wodę.
Wiem, że kawa z lodówki, ma pełno konserwantów, ale od czasu do czasu zdarza mi się po nią sięgnąć.

           fot. internet

Ostatnio wybrałam sałatkę makaronową z tuńczykiem i mrożoną latte. 
 
Przerwę na lunch umilił mi napis wywieszony na jednym z okien w pobliskim domu.
Do Nowego Jorku tym wyjściem :) 




A co Wy polecacie na lunch?
Pozdrawiam i słońca życzę.


sobota, 25 maja 2013

jedna wyprawa na zakupy

W Londynie zaskakuje mnie wszystko:
- od ludzi, nałogowo mówiących "sorry & how are you", 
- przez niezliczone plastikowe opakowania, które zostają w moim śmietniku (oczywiście są segregowane) po każdych zakupach w pobliskim supermarkecie, 
- dwa krany w umywalce - z jednego leci lodowata woda, z drugiego wrzątek ( na szczęście ja w swoim domu mam kran z jednym kurkiem :)),
- kobiety w pięknych garsonkach jadące rano do pracy rowerami       ( każda ma kask i odblaskową kamizelkę), 
- po niesamowite wystawy sklepowe. 
Dziś chcę Wam pokazać wystawę jednego sklepu na Oxford street. Harods w okresie świątecznym to to nie jest, ale mnie zaskoczyła. Niby nic wielkiego a jednak....









Druga rzecz to inny wymiar zakupów, zaszłam na chwilę w poszukiwaniu spodni do Top shop'a a tam dj - muzyka grana na żywo - powiem szczerze, że lepsza niż w niejednym klubie, lola cupcake's - skusiłam się na owoce leśne i była pyszna, na każdym kroku "załoga" pyta się czy w czymś pomóc, ogólnie kolorowo i bardzo miło.
Chciałabym aby w każdym sklepie była taka miła atmosfera - chociaż w sumie, może i lepiej, że tak nie jest bo co niektórzy mogli by spędzać tam pół życia.



Dziś w Londynie zaświeciło słońce, wskakuję wiec w wygodne buty i idę na spacer. Miłej soboty :)