W Londynie zaskakuje mnie wszystko:
- od ludzi, nałogowo mówiących "sorry & how are you",
- przez niezliczone plastikowe opakowania, które zostają w moim śmietniku (oczywiście są segregowane) po każdych zakupach w pobliskim supermarkecie,
- dwa krany w umywalce - z jednego leci lodowata woda, z drugiego wrzątek ( na szczęście ja w swoim domu mam kran z jednym kurkiem :)),
- kobiety w pięknych garsonkach jadące rano do pracy rowerami ( każda ma kask i odblaskową kamizelkę),
- po niesamowite wystawy sklepowe.
Dziś chcę Wam pokazać wystawę jednego sklepu na Oxford street. Harods w okresie świątecznym to to nie jest, ale mnie zaskoczyła. Niby nic wielkiego a jednak....
Druga rzecz to inny wymiar zakupów, zaszłam na chwilę w poszukiwaniu spodni do Top shop'a a tam dj - muzyka grana na żywo - powiem szczerze, że lepsza niż w niejednym klubie, lola cupcake's - skusiłam się na owoce leśne i była pyszna, na każdym kroku "załoga" pyta się czy w czymś pomóc, ogólnie kolorowo i bardzo miło.
Chciałabym aby w każdym sklepie była taka miła atmosfera - chociaż w sumie, może i lepiej, że tak nie jest bo co niektórzy mogli by spędzać tam pół życia.
Dziś w Londynie zaświeciło słońce, wskakuję wiec w wygodne buty i idę na spacer. Miłej soboty :)