niedziela, 23 października 2011

pozytywne wibracje

Witam Was moi drodzy. 
Dni mijają mi szybko i nieubłaganie ale zawsze przy dźwiękach pozytywnej dawki muzyki. Ostatnio zasłuchuję się na okrągło w tych piosenkach. 
Uważam, iż słuchając utworów które lubimy w naturalny sposób możemy poprawić swój nastrój.


Jednak żadna dawka endorfin nie zmieni faktu iż za oknem robi się coraz chłodniej. 
Przyznam się szczerze, że sen z powiek zabiera mi stan moich włosów, bo jeszcze nie wydobrzały po lecie, a tu znowu czeka na nie tyle niebezpieczeństw. 
Staram się codziennie łykać suplementy diety. Ostatnio też koleżanka poleciła mi środek na wzmocnienie włosów i paznokci : silica, jeszcze się w nią nie zaopatrzyłam ale na pewno wypróbuję. A może Wy ją stosowałyście / stosowaliście? Może polecacie coś innego?
Uzbroiłam się też w ulubione produkty do pielęgnacji włosów firmy BIOVAX, używam ich od dawna i widzę różnicę, chociaż trzeba zaznaczyć iż wymagają systematyczności w stosowaniu.
Nietrafionym pomysłem okazało się  kupno chusteczek do demakijażu z Rosmanna. Bez trudu zmyły wodoodporną maskarę, ale później cała twarz mnie piekła i miałam na niej czerwone plamki.
Odstawiam je, mam nadzieję, że kurz z półek zmyją bez problemów.
Życzę wszystkim cudnej niedzieli, pełnej planów i pomysłów na nowy tydzień. 
A ja uciekam do mojego latte. 
Ps. Mój pokój ozdobiłam ostatnio plakatami modelek, podobają Wam się? Mnie inspirują każdego dnia po przebudzeniu.





czwartek, 20 października 2011

postanowienia jesienne

Muszę przyznać, że od dłuższego czasu mam nieodparte wrażenie iż czas przyspieszył i wcale nie chce zwolnić... 
Uważam, że każda pora jest dobra, na wprowadzenie jakiś małych, pozytywnych zmian w życiu, tak więc od jesieni zaczęłam:
- gotować inspirując się włoską wyprawą Jamiego,
- nadrobić zaległości magazynowe, bo już nie nadążam za trendami na wiosnę - lato 2012,
-czytać więcej, bo już mam pokaźną biblioteczkę książek czekających na swój czas,
- oraz fundować sobie małą przyjemność w postaci ulubionej kawy latte i dnia spa (niale)- czyli dnia dla siebie.
Nie wiem czemu ale ostatnio postrzegam siebie jako kobietę muszącą robić wszystko perfekcyjnie, na czas, dokładnie. Taką która ma zawsze porządek w szafie, w kosmetykach, w biżuterii. Taką która na każde pytanie ma gotową odpowiedź, a przy tym jest radosna, zadowolona i uśmiechnięta. Nie wiem o co chodzi ale boję się, że nazywa się to: perfekcjonizm wieku średniego (czyt. po 25 roku życia). Macie podobnie? Bo mnie torszkę zaczyna to przerażać.






obrazki z internetu